środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 4.

Poczułam jakby ktoś odgryzał mi po kawałku skórę szyi.
Od krzyczenia niemiłosiernie bolało mnie gardło.
Zaczął rozmazywać mi się obraz a jedyne co zobaczyłam to brunet biegnący w naszą stronę.

Perspektywa Harry'ego...
Gdy wszedłem do pomieszczenia zobaczyłem straszny widok. Ochroniarz zamieniał tą śliczną blondynkę w jedną z nas. Podbiegłem do nich, oderwałem tego sukinsyna od jej szyi.
Walnąłem to kilka razy w twarz i oderwałem mu głowę. Przypomniało mi się o dziewczynie która nadal przechodzi przemianę.
Podbiegłem do niej. Krzyczała i rzucała się na wszystkie strony.
Kopnąłem w ścianę tym samym ją rozwalając. (Niekiedy ta siła wampira się przydaje)

Perspektywa Dziewczyny...
Ledwo kontaktowałam.
Czułam tylko jak ktoś mnie podnosi.
Latałam.
Latałam w niebiosach.
-Ejj, nie zamykaj oczu. Patrz na mnie. Słyszysz?
I w jednym momencie wszystko zniknęło. Ból zaczął się nasilać A ja wyłam z bólu.
To było straszne. Czułam jak moja skóra się pali.
-Bolii...- pożaliłam się
-Wiem, wiem kochanie.
-Chce spać.-zapłakałam.
                                         


                                                        Tak dobrze słyszałaś płakałam.
                                         Ten proces który odbywał sie w moim organizmie..
                                                    Jakby moje ciało było polem bitwy.
                                                            Tak, to dobre kreślenie.
                                                  Dobro ze złem prowadziło wojnę na polu bitwy.


-Nie możesz iść spać, rozumiesz? Musisz zostać tu zemną! Słyszysz?!
-Nie drzyj się!
Nie odzywał się już.
Pojękiwałam czasami z bólu. Nie wiedziałam co się działo, ale to było straszne. Nie wierzyłam ani trochę w to co powiedział ten psychopata. Miałam wrażenie że to był po prostu zły sen, ale ból był za bardzo realny bym mogła tak sądzić.
-Ałłł...  Ach...Aaaaaa...- zawyłam gdy ból się nasilił
-Shhh...Spokojnie, pomyśl o czymś przyjemnym. Nie myśli o bólu.

Perspektywa Harry'ego...
Było mi jej tak żal.
Wiem jak się czuje bo sama to przechodziłem.
Popłakiwała cicho w moje ramie.
Byliśmy już blisko  mojego domu.
-Louis cię opatrzy i pomoże ci się mniej boleśnie przemienić.- wymamrotałem, bardziej do siebie niż do niej.

                                     15 minut późnij... 
Wbiegłem do domu, kładąc ją delikatnie na ławie.Chłopcy spojrzeli na mnie zdezorientowani.
-Zabierzcie stąd Zayn'a.-powiedziałem szybko-Louis!- zawołałem gdy chłopcy wyprowadzili (a raczej wyszarpali) Zayn'a. Błyskawicznie pojawił się obok mnie.Spojrzał na dziewczynę wokół której zebrała się już kałuża krwi.
-Louis zrób coś, ugryziono ją, Cierpi.-powiedziałem załamany.
-Spokojnie, Harry.-Pocieszał mnie Starszy brat.Zaczął ją oglądać spojrzał na mnie niepewnie zanim powiedział...- Straciła dużo krwi, bardzo dużo. Prawie cała trucizna wypłynęła z organizmu razem z krwią .
-Co?!
-Cierpi tak z powodu wykrwawiania się a nie w wyniku przemiany. Jeśli chcesz żeby przeżyła musisz ją ugryźć i wprowadzić jad do organizmu.
-Ale ja nie mogę. Nie jestem w stanie się powstrzymać. Jeśli zacznę nie skończę i ją zabiję-Niall może to zrobić.
Gdy wypowiedziałem jego imię pojawił się u mojego boku.
-Zrobisz to?-zapytał Louis
-Jeśli to uratuje jej życie. , to tak.
-Wiesz co robić- Najstarszy poklepał mnie zachęcająco po plecach.

Perspektywa Niall'a
Spojrzałem na dziewczynę. Była piękna. Strasznie się męczyła.
Pochyliłem się nad nią i delikatnie przechyliłem jej głowę na bok odsłaniając jej szyję.
Powąchałem ja, pachniała tak pięknie, tak... oryginalnie.
Bez marnowania czasu (bo jeszcze straciłbym kontrolę).
                                                    Ugryzłem ją.
                                                    Wiła się z bólu. 
                                                    To było straszę. 
                                                    Przezywała prawdziwe męczarnie.


Gdy się od niej oderwałem spojrzałem na jej twarz która wyrażała tylko ból.
To dopiero początek przemiany... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz